18 września 2011

Bodźce.

Mój umysł na chwilę pobudzony kawą postanowił zadziałać nawet w leniwą niedzielę. Tyle leniwą, że nawet obiadu dziś przygotowywać nie musiałam i najprawdopodobniej jak skończę pisać ten post zanurzę się w ulubionym kocyku z kubkiem herbaty z miodem i cytryną oraz ebook readerem w dłoni. 

Wracając do tytułu... Chyba największym bodźcem do działania jest moment, w którym świat albo istotna jego część wali nam się na głowę. Zaczyna się nie układać, irytować i frustrować. Reakcje mogą być różne - od załamki, przestoju, przemyśleń aż po kopa, wyciągnięcie wniosków i działanie. Przyznam się od razu, że często jestem w grupie ludzi, którzy pomimo, że chcieliby to stoją. Niestety podsumowując moje dotychczasowe działania z przykrością stwierdzam, że łatwo się zniechęcam,  chcę zmian ale boję się ich dokonać

W ostatnim czasie nastąpił we mnie przełom... na niekorzyść pracy. Nie od dzisiaj wiadomo, że szukam dla siebie rozwiązania "na lata", tak żeby się zrealizować przynajmniej przez dłuższą chwilę. W dalszym ciągu nie wiem w czym moje jestestwo może się realizować ale wiem czego robić nie chcę. Nie chcę być w tym miejscu, w którym jestem teraz. I nie chcę tego bardziej niż kiedykolwiek.


Rzucenie pracy nie wchodzi w rachubę - rynek nie jest dzisiaj zbyt łaskawy a rachunki mają terminy, jeść trzeba a nawet się ubrać. Płynne przejście z jednej do drugiej również bo mam doświadczenie, które mogę wykorzystać ale w bardzo podobnej pracy. A nie chodzi przecież tylko o zmianę szefa i miejsca tylko całości (choć z jednym z szefów nie mogę się dogadać i wpływa to na moje odczucia). Pozostaje przebranżowienie...

Postanowiłam cofnąć się do poprzedniego posta i zastanowić się nad moim idealnym dniem. Jeszcze nie wiem jaki być powinien ale na bank wiem, że będzie inny niż przeciętny mój dzień teraźniejszy.


Będę myśleć, ale nie za długo :)
Warto jeszcze odpowiedzieć sobie na pytanie:
- czy mam firmę, w której chciałabym pracować, 
- dlaczego lubię swoją pracę i dlaczego jej nie lubię.



6 komentarze:

Anonimowy pisze...

Taka chwila zastanowienia się może czasami przynieść cuda:) Ale czasami - jak w moim przypadku może trwać całe lata;) Niemniej jednak życzę powodzenia, bo doskonale wiem jaki masz cel i domyślam się jak bardzo chciałabyś wreszcie go "skonkretyzować".
Pozdrawiam!:)

Wiola pisze...

Ja jak zwykle proponuję metodę kartki i ołówka... czyli
-> wypisania wad i zalet oraz tego co się lubi robić, z kim pracować (czy samodzielnie czy w grupie), jakie ma się możliwości (np. umiejętności)
-> jakie są potrzebne środki do celu (przebranżowanie, nauka konkretnych umiejętności itp.),
-> konkretny, określony w czasie plan realizacji (od ogółu do szczegółu)

Wiem, że łatwo radzić nie będąc w czyjejś sytuacji, ale pewne utarte schematy naprawdę się sprawdzają... czemu więc z nich nie skorzystać? :)

Pozdrawiam!

Kićka pisze...

Nie wiem co robisz w pracy, w jakiej branży pracujesz, etc, ale mi bardzo dobrze zrobiła praca... w sekretariacie. Popracowałam w kilku firmach, miałam szansę zobaczyć co robi się w danym dziale, jak naprawdę wygląda tam praca i mniej-więcej wyrobiłam sobie zdanie o tym, co samej by mi pasowało, a przede wszystkim czego na pewno robić nie chcę. Ostatecznie, trochę za sprawą złośliwego losu (ale jednak ostatecznie to była moja decyzja) zdecydowałam się w ogóle porzucić pracę jako taką i zająć się tym, co zawsze sprawiało mi przyjemnosć, czyli tłumaczeniem. Nie było to proste, musiałam się wręcz przeprowadzić w miejsce, gdzie mam dużo niższe koszty życia, z samochodu przesiadłam się na rower, zrezygnowałam z zakupów w almie na rzecz biedronki. Serio serio. Bo zarabiam mało i nieregularnie... Ale nie masz pojęcia jaka jestem spokojna! Jak łatwo mi się wstaje rano, jak miło zasypia wieczorem. Nawet jak jest kiepsko z kasą - zmieniłam podejście do jej posiadania i przestałam traktować to jako problem. Oczywiście, mi łatwo tak mówić, bo jestem sama, bo nie mam dzieci, bo martwię się tylko o siebie. Dlatego, wracając do punktu wyjścia, pomyśl może o jakiejś mniej prestiżowej posadzie w firmie, która Ci się z jakiegoś powodu podoba i podpatrz, kim mogłabyś chcieć w takiej firmie być... może okaże się, że wystarczy skończyć jakiś kurs, dać się przeszkolić? A może już masz w sobie te umiejętności, tylko sama jeszcze o tym nie wiesz?
Powodzenia!!

Anonimowy pisze...

hmm....

Anonimowy pisze...

kop motywacyjny przydaje się na chwil kilka, potem zadziałać musi nasza konsekwencja, a ona różni się od kopa poziomem entuzjazmu i adrenaliny, dlatego, nie jest taka ''atrakcyjna'' dla tych co lubią byc na emocjonalnym haju ;-)

Wiola pisze...

Navia, wróć... :)

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszelkie opinie i wskazówki :)