4 czerwca 2012

Prokrastynacja na przykładzie.


Mam prawo jazdy już od dłuższego czasu. Kurs zrobiłam zimą żeby później się nie przestraszyć, mój instruktor to był kawał chama ale się dogadaliśmy uczył mnie ile wlezie i zdałam za pierwszym razem :) 
Ale później czekałam na to prawo jazdy i... zaczęłam wątpić w swoje umiejętności, zaczęłam odkładać jazdę na później. Pomimo logicznych argumentów i oczywistości, że praktyka czyni mistrza zamiast samochodu wybieram autobus. Celowo napisałam w czasie teraźniejszym bo dzieje się tak nadal.


Dlaczego?
Odpowiedź jest prosta... znaleźć ją można we wcześniejszym poście  "Czym jest właściwie ta prokrastynacja". Wpływ na moje postępowanie ma głównie strach przed porażką i brak wiary we własne możliwości, uczucie przytłoczenia. I tak się dzieje prawie za każdym razem mimo, że jak już jestem zmuszona usiąść za kółkiem to idzie mi jak najbardziej pozytywnie (aż się sama dziwię bo po tak długich przerwach jak ja robię to ciężkie i to jeszcze w moim mieście). Ostatnio doszłam do wniosku, że regularna jazda samochodem uczyniłaby ze mnie świetnego kierowcę ;) ale coś mnie trzyma. I to na pewno nie lenistwo - nawet pod wyżej wymienionym postem pojawił się komentarz, że prokrastynacja to lenistwo. Problem jest bardziej złożony i wie to każdy "prawdziwy" prokrastynator. 

Postanowiłam wziąć byka za rogi. Rozpoczęłam od głębokiej analizy wad i zalet czynnego korzystania z prawa jazdy, jego wpływu na dalsze moje życie, wpływu jego braku. W perspektywie przyszłych rozwiązań mieszkaniowych bezstresowa jazda to coś co będzie mi niezbędne. 

Nie uda mi się jeździć codziennie ale zacznę minimalnie jednego  od kilu razy w tygodniu. Wyjdzie to na zdrowie mojemu samochodzikowi i mnie przy okazji :)Małymi krokami aż do celu i mam nadzieję, że dam radę.

Trzymajcie kciuki :)

4 komentarze:

Anorexic.Candy pisze...

kciuki zapewnione! Super, że się zdecydowałaś :) Ja mam inny problem - po wypadku (gdzie byłam tylko pasażerem) boję się wsiąść za kółko i za nic nie mogę się przemóc...

HappyHolic pisze...

Też miałam problem - blokadę związaną z jazdą samochodem. Zaraz po zdaniu prawa jazdy byłam w euforii, ale kiedy przyszło do faktycznego wyruszenia na ulicę po prostu się tego obawiałam. W towarzystwie innych nie bałam się niczego - jeździłam nawet za granicę tydzień po odebraniu dokumentu. Ale kiedy miałam wyruszyć sama chociażby do centrum miasta nie mogłam.

Podeszłam do sprawy zadaniowo i ustaliłam sobie cel: 20 razy wyruszyć gdzieś samej samochodem. Zrobiłam sobie nawet tabelkę i przyznawałam punkty (jak dzieciom w przedszkolu) za każdą udaną próbę. Podziałało :)

Klaidua pisze...

Najtrudniej jest zacząć, później już leci z górki. Za miesiąc nie będziesz pamiętała, że miałaś jakiekolwiek problemy z jazdą!

Bilibworld pisze...

Witaj, ja swoje prawko odebrałam dopiero 4 lata po zdaniu egzaminu i jak nietrudno się domyśleć miałam ogromnego stresa przed pierwszą jazdą. Praktycznie wszystkiego uczyłam się od nowa. Cieszyłam się jak dziecko gdy samodzielnie dojechałam na zajęcia, gdy poruszałam się po większym mieście. Nie taki diabeł straszny jak to mówią i warto próbować. Chyba niektórych spraw nie warto zostawiać na "wieczne jutro" ;) Powodzenia!

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszelkie opinie i wskazówki :)